Verva Street Racing czyli nie samym portretem biznesowym fotograf żyje :)

tomasz_puchalski_verva_street_racing_005Jak myślę o imprezie „ORLEN Verva Street Racing”, którą odwiedziłem i fotografowałem dla jednego z Klientów w ostatnią sobotę, to przypomina mi się tytuł filmu Nikity Michałkowa „Spaleni słońcem” 🙂

Było słonecznie. Było upalnie. Było jak w lipcu, a nie w połowie września.

Było tłoczno, bardzo tłoczno. Nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo nasz naród kocha motoryzację.

tomasz_puchalski_verva_street_racing_009Na błoniach Stadionu Narodowego (częściowo na tę okoliczność wyasfaltowanego tylko na te parę dni (sic!)) stawiły się całe rodziny.

Chyba wszystkie z naszego pięknego miasta, no może głównie w składzie z synkami, córek zdecydowanie widziałem mniej wsród tłumów…

Organizator oczywiście wiedział o miłości rodaków do czterech kółek, bo nawet imprezę nazwał „Narodowy festiwal motoryzacji”.

tomasz_puchalski_verva_street_racing_025Frekwencja dopisała nad podziw, organizacja muszę przyznać była na najwyższym poziomie, w sumie naprawdę fajny event.

Powiedzmy to jednak szczerze – impreza Orlenu była wymyślona, przygotowania i zrealizowania dla… chłopców.

Oczywiście niekoniecznie tylko tych w krótkich spodenkach co liczą ilość rur wydechowych i zaglądają na zegary szukając Vmax 🙂

tomasz_puchalski_verva_street_racing_006Dla tych dużych chłopców też. Kto wie czy nie przede wszystkim, to w końcu oni na stacji Orlenu mają zatankować te oktany, napić się tej kawy, zjeść parówkę i wydać te parę złotych na myjnię.

Skala oddziaływania marketingowego była potężna.

Widać, że za imprezę zabrali się fachowcy i żaden dolar wydany na ten asfalt do zerwania po imprezie, na setki konstrukcji, barierek, torów, świateł, namiotów, nagłośnienia, ToyToyek czy wreszcie setek osób obsługi nie poszedł na marne.

tomasz_puchalski_verva_street_racing_008Co pięć sekund na telebimach leciał przekaz promocyjny, co drugie zdanie Pana konferansjera zawierało zachętę do zakupu i skorzystania z usług, ale… tak chyba musi być.

W zamian – dostarczono tysiącom osób naprawdę świetna rozrywkę. Za darmo, bo wejście na event był bezpłatny.

Dla tych dużych i małych chłopców na Błoniach zgromadzono w specjalnych namiotach setki samochodów.

tomasz_puchalski_verva_street_racing_029Były tuningowane wyścigówki, istniejące pewnie w jednym egzemplarzu, były seryjne ale baaardzo drogie limuzyny, były „zwykłe” samochody, które spotykamy najczęściej, były pojazdy zabytkowe i te z czasów komuny 🙂

Te ostatnie,oglądało się z nutką nostalgii, choć bez specjalnej tęsknoty.

Bo może taki Polonez czy Skoda 1000 MB to był w „owych czasach” samochód marzeń mojego Taty, ale dzisiaj skusi najwyżej amatora posiadającego dużo cierpliwości, czasu i pieniędzy.

tomasz_puchalski_verva_street_racing_007Co innego taki klasyczny Mercedes, prawda? Broni się dzisiaj, i będzie się bronił za 100 lat…

Sporo też było amerykańskich klasyków, trzeba przyznać, że projektanci zza wody mieli w tamtych latach niczym nie ograniczoną fantazję.

Chyba chciałbym kiedyś pojechać z aparatem na Kubę, gdzie te dziwne, ale piękne klasyki ciągle jeżdżą, niektóre ponoć nawet w dobrym stanie.

tomasz_puchalski_verva_street_racing_016Nie zabrakło podczas imprezy tego, co tygryski lubią naprawdę. Czyli wyścigów. Nazwa eventu zobowiązuje, ludzie przyszli zobaczyć „Street Racing”.

W tym roku to były bardziej pokazy niż wyścig. Jednak dla chłopaków tych dużych i małych było głośno, było palenie gumy, było wystarczająco super.

No i piwo można było kupić, pełnia szczęścia… 🙂

tomasz_puchalski_verva_street_racing_023Ozdobą każdych targów czy festiwali targetowanych na facetów są oczywiście hostessy.

W sensie takie młode, czasem nawet ładne dziewczęta, próbujące się uśmiechać „zalotnie” (?) mimo znudzenia, zmęczenia i zasadniczo dorabiających sobie na studia.

Wyjątkiem była urocza dziewczyna z boxu Harleya Davidsona. Jej zadziorna uroda, no i dziary pasowały do kontekstu na 200%.

Podsumowując – byłem świadkiem prawdziwego święta motoryzacji. Takiego święta dla ludności, bez zadęcia, ale przygotowanego profesjonalnie, ciekawie i na pewno w pewnym sensie „na bogato”.

Ceną była oczywiście wszechobecna promocja i marketing, ale ktoś za to musiał przecież zapłacić. Za rok chętnie się wybiorę znowu, Wam też polecam.