Jako pasjonat wszystkiego co „stare” i „rowerowe” trafiłem dzisiaj na niesamowity artykuł o kurierach rowerowych w USA w latach 1908–1918. Zdjęcia pochodzą z biblioteki Kongresu USA, a tekst opisuje historie ciężko pracujących dzieciaków.
W tamtych czasach to była norma, że dziecko zasuwa od rana do nocy i harując zarabia na chleb. Dzisiaj te historie stawiają mi włosy na głowie. A były przecież i kopalnie i farbiarnie i cały ten „nowoczesny” przemysł. Straszne.
Ale ja tak naprawdę chciałem napisać o swoich wrażeniach związanych z fotografiami, które uwieczniły tamte czasy. Jakie one są piękne. Jakie naturalne. Jakie przemyślane. Jakie przykuwające uwagę…
Mając dzisiaj do dyspozycji aparat w smartfonie, kamerce sportowej czy lustrzance/kompakcie, z „nieograniczoną” ilością klatek na cyfrowej kliszy, natychmiastowym poglądem, apką do zmiany kolorów i guzikiem „Publikuj na Facebook” często nie myślimy za długo nad tym „co tak naprawdę fotografuję”, „po co”, „czy to jest dobry kadr”, „czy warto to co widzę zapisać na kliszy”?
Nie będę się znęcał nad miliardami terabajtów bardzo złych zdjęć. Można się nimi dowolnie upajać na Fejsie, Insta, portalach randkowych i czasem w mediach.
Wolę ogladać i zachwywać się kadrami z czasów, kiedy fotograf to był zawód, sprzęt ważył 50-60 kg, na sesję można było zabrać pewnie max. kilka płyt z materiałem światłoczułym i trzeba było wiedzieć dokładnie co się chce uwiecznić na fotografii.
Kadrowanie i ostrzenie wymagało precyzji i skupienia, wszystko ze statywu, czasy naświetlania w porównaniu z dzisiejszymi długie bo materiały bardzo prymitywne, niskoczułe.
Obiekt musiał pozować, musiał uczestniczyć w sesji. Stąd to co od razu mnie uderza w tych zdjęciach to wyraz oczu, spojrzenie, aż przeszywa i elektryzuje…
Tęsknię do takiej fotografii. Pewnie nie powróci jak wiele innych, dobrych rzeczy z przeszłości. Dzisiaj żyjemy inaczej, szybciej, chcemy łatwiej, chcemy już. Szkoda.
You must be logged in to post a comment.