Projekt codziennie szosa i co z tego wynika…

Tomasz_Puchalski_tarczyn sobotni 2_035-EditNie wiem od czego zacząć… Od końca? Od wyniku, od podsumowania przejechanych kilometrów czy „wjechanych” przewyższeń? Od podziękowań dla rodziny i Akademii? Nie, zacznę od tego, że skieruję Was na dwie inne strony w internecie 🙂

O kolarstwie amatorskim, tym szosowym głównie najzabawniej, inteligentnie i zawsze ciekawie pisze Maciek Hop. I kropka. Wojtek Sienkiewicz, z wykształcenia fotograf, publikuje bardziej refleksyjne teksty zawsze okraszone świetnymi zdjęciami. I to jest drugie miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić.

Tomasz_Puchalski_31-31_022-EditZ obu tych blogów, świetnych felietonów, opublikowanych zdjęć można trochę dowiedzieć się o chorobie na jaką zapadłem mniej więcej 2 lata temu, czyli o kolarstwie szosowym. To wtedy w ramach projektu „odchudzamy słonia Ambrożego” do arsenału wypowiedzianej wojny z nadwagą dołączył rower.

A rok temu z ogonkiem, na początku sierpnia 2015 pojawiłem się na pierwszej ustawce „Cyklisty z Warszawy„, na mostku na Rosochatej i się zaczęło… Korzystając z okazji – dzięki Michał, to zaczęło się na serio własnie wtedy!

Sierpień

Tomasz_Puchalski_piękne_belle_na_gassach_001-EditJak to się stało i o co w ogóle chodzi w projekcie „Codziennie szosa”? Już tłumaczę. Kiedy 1 sierpnia słowo ciałem się stało i etat w Mordorze zamienił się na niepewny los fotografa na własnym rozrachunku, okazało się, że mam mnóstwo czasu. Naprawdę. Zleceń jak na lekarstwo, dobrze, że 10-go jeszcze wpłynęła ostatnia pensja z L. 🙂

Panikę o swój los i strach z czego utrzymam się od września najlepiej było utopić w pocie wysiłku fizycznego. No, bez przesady z tym potem – ale zdecydowanie potrzebowałem fajnego pomysłu na spędzanie kolejnych dni sierpnia.

Nie było też oczywiście tak, że nie miałem żadnych sesji ani zleceń, były, jednak pozostawało każdego dnia dobre kilka godzin, które postanowiłem przeznaczać na projekt rowerowy. Szosa. Codziennie*

Rower

Tomasz_Puchalski_raleigh_triathlon_12_076-Edit-2Ile rowerów ma kolarz amator? N+1. Koniec kawału. A serio, to nie kawał, to prawdziwa prawda 🙂 Chociaż, w trakcie projektu udało mi się nie kupić żadnego nowego roweru, a nawet jeden sprzedać.

O tyle dla mnie ważny, że Rysiek Raleigh był pierwszym moim rowerem z dawnych czasów, prawdziwą stalówką. Rocznik 1987, dobra stara szkoła, słuszna waga (10 kg vs dzisiejsze karbonowe 6.5) i mnóstwo, mnóstwo frajdy z jeżdżenia.

Tomasz_Puchalski_vol.3.5_009-EditNa Ryśku przejechałem prawie 2 tysiące km i pierwsze 5 dni projektu. Dzisiaj trafił w młode ręce, a w zasadzie nogi, będzie jeździł, z czego się bardzo cieszę.

Bo rowery wyłącznie służą do jeżdżenia, nie do wiszenia na ścianie. Chociaż te vintage’owe stalówki jak się okazuje są również kwitnącym biznesem i świetną lokatą kapitału dla wielu…

IMG_6399-EditTyle o Ryśku, bo jednak główną bohaterką projektu, rowerem na którym zrobiłem 90% dystansu jest Baśka.

Już przy Raleighu (Ryśku) pomyślałem, że rower stalowy sprzed trzydziestu, czterdziestu lat, produkowany ręcznie, często w małych manufakturach będących rodzinnym biznesem wspaniałych rzemieślników zasługuje na posiadanie imienia.

Ma duszę, jest w pewien sposób niepowtarzalny, jedyny, powstał niemal jak Pinokio w zakładzie Gepetto 🙂 A tego o karbonowych setkach identycznych ram–klonów z Tajwanu powiedzieć się już nie da…

18046381Czyli Baśka. Berma Padova, rocznik 1978. Kupiona przeze mnie na Allegro jako lekko odrapana rama, złożona do finalnego roweru po okresie habilitacji, zakupów poszczególnych części w sieci, przez godne polecenia ręce Paszy i Rafała z „Usług rowerowych” z Belgijskiej.

Pamiętam pierwszą jazdę, nawet bez gatek z pieluchą i butów rowerowych, wieczorkiem, po ścieżkach rowerowych dookoła parku pod bokiem. Wtedy już wiedziałem, że nasza relacja będzie intensywna i pełna dobrych chwil 🙂

Trasy

Tomasz_Puchalski_codziennie_szosa_dubaj_008-EditGdzie się jeździ na rowerze szosowym jak ma się cały miesiąc projektu przed sobą? Z doświadczenia wiem, że każdy z nas amatorów kolarstwa mazowieckiego jeździ tam gdzie ma najbliżej. Jako mieszkaniec Kabat, mam blisko do wylotu na kultowe Gassy, Słomczyn, Górę Kalwarię.

Tomasz_Puchalski_codziennie_szosa_3_017-EditMieszkańcy Bielan cześciej jeżdżą Kampinos, ale większość, od czasu do czasu pojawia się na wspólnych ustawkach, na przykład „Luźnej Warce„, którą miałem przyjemność wymyślić, i która zaczyna być stałą imprezą w kalendarzu kilku osób 🙂

Codziennie po niemal tej samej trasie. Brzmi strasznie? Hmm, codziennie jest inaczej. Jak dochodzi wiatr, zmienna pogoda, lepszy czy gorszy dzień, jest za każdym razem inaczej…

Strava

Tomasz_Puchalski_#projektkaplica_027-EditJuż pojawiła się w linku wyżej. Strava. Napisano o niej wiele felietonów. Żartów, memów. Bo wiadomo – zanim po trasie pójdziesz pod prysznic trzeba „zrzucić” Stravę do kompa, niech wszyscy zobaczą ile kilometrów dzisiaj wykręciłeś 🙂

Znowu przywołam Maćka, bo jego felieton o Januszu kolarstwa jest tak cudownie zabawny i zarazem prawdziwy, w tym w ustępie o Stravie też…

Tomasz_Puchalski_Wszystko_1013-EditCo by jednak nie mówić, Strava jest w mojej ocenie najlepszą aplikacją czy ekosystemem (bo to mapy, trasy, treningi i wiele, wiele innych funkcji) do przechowywania Twoich rowerowych aktywności. Biegowych też, jak biegasz, ale „kolarz nie biega”, więc… 🙂

Tomasz_Puchalski_romantyczne Gassy_002-EditZapis treningu można prowadzić w telefonie komórkowym i aplikacji, ja jednak jestem zdania, że telefon służy do robienia zdjęć, a trening niech rejestruje Garmin.

Przy godzinnych, dwugodzinnych jazdach to nie ma większego znaczenia, ale przy dłuższych „Warkach” i spędzaniu w siodełku 7-8 godzin, wolę mieć iPhona gotowego do wykonania w razie potrzeby alarmowego telefonu, a Garmin 520 ma jeszcze i tak 50% baterii…

Ekipa

Tomasz_Puchalski_luna warka vol7_136-EditTo co lubię w kolarstwie szosowym to możliwość jeżdżenia w grupie, z ekipą.

Jak jeszcze biegałem, dosłownie kilka razy trenowałem z Darkiem Tyszką (dzisiaj pogromcą kilku pełnych IronMan–ów), ale zasadniczo z dużym stresem czy tempo właściwe, czy nie biegnę za wolno, czy wypada stanąć i odsapnąć. Bieganie w grupie jest więc niełatwe. Przynajmniej dla mnie.

Tomasz_Puchalski_zwawy traczyn z qnmi_032-EditSprawa wygląda zupełnie inaczej w kolarstwie szosowym.

To sport stworzony do stadnego jeżdżenia, oczywiście pod warunkiem, że nabierze się wprawy, no i kręci się z ekipą mniej więcej o tym samym poziomie wytrenowania.

Lubię bardzo te nasze peletony, z którymi czasem luźno, czasem żwawo, a czasem tak żwawo, że jadąc na kole mam ze dwa zawały i mroczki przed oczami 🙂

Tomasz_Puchalski_luna warka vol7_247-EditA jak do tego dojdą przypadkowe, nieplanowane spotkania na trasie, czasem Ty komuś pomagasz i „dajesz koło”, czasem chowasz się za kogoś, jest naprawdę fajnie. Ma się poczucie przynależności do grupy, a ludzie na dwóch kółkach są ok, naprawdę ok…

Oczywiście kiedy masz ochotę sam pojechać, wsiadasz i jedziesz. Te godziny w samotności wcale nie są takie złe, powiem więcej, bardzo je polubiłem.

Zdjęcia

Tomasz_Puchalski_czwartek z dzikami_033-EditŻyję z fotografii, więc zdjęcia są częścią mojego życia, również tego prywatnego, kolarskiego. Zdjęć jak sprawdziłem w LR powstało przez ten miesiąc ok. 2000.

W większości zrobiłem je kamerką sportową SJ6000, która muszę przyznać, „daje radę”. Jakość obrazka mogłaby być lepsza, ale w końcu zapłaciłem za nią niecałe 300 zł, mogę uznać, że za takie pieniądze jest przyzwoicie.

Tomasz_Puchalski_luna warka vol7_108-EditTe lepsze, pozowane i statyczne powstały iPhonem, który wyrasta do rangi „poważnego aparatu” kiedy wsiadam na rower. Zabawne.

Zdjęcie studyjne Ryśka oczywiście zrobiłem Nikonem D3 i całą resztą osprzętu. Zasadniczo polecam na rower prostą kamerkę typu GoPro. Więcej nie potrzebujesz…

Stylówa & tan line

14199473_10154530739252372_9111707946057761567_nKwestia stroju na rower to temat rzeka. Po intensywnym miesiącu wiem, że najważniejsze są oczywiście spodenki. Tu nie ma miejsca na tanie, badziewne majtki z przeceny. 95% moich kilometrów zrobiłem w wysokiej jakości Castelli z wkładką Progetto X2.

Za to koszulka może być nawet z Allegro, za 4,99 + koszty wysyłki. Ta zresztą znalazła się na okładkowej sesji, i jest moja ulubioną 🙂

A tan-line? hmm, sierpień był słoneczny, poza kilkoma chwilami deszczu można było pracować nad nieskazitelnym wzorkiem 🙂

Za znajomym i jego komentarzem z Facebooka – pozdrawiam również studentów prawa, ja bardziej „scuba diving” z tego obrazka…

FullSizeRenderCichy bohater

Prawie na koniec, bo będzie jeszcze małe podsumowanie, trochę liczb – koniecznie muszę napisać o cichym bohaterze mojego miesięcznego zmagania się z kilometrami – nawet zaryzykuje, że dzięki niemu wszystko to się udało.

Otóż podobno Sudocrem jest świetny jako maść rowerzysty. Nie wiem, jakoś cena 19,99 za pudełko nie skłoniła mnie do szybkiego zakupu. Za to krem „Wund- und Schutzcreme” Rossmanna za 5,99 (w promocji) owszem tak.

I prosze Państwa – to jest genialny krem! Do użytku przed i po treningu.

R E W E L A C J A. Naprawdę 🙂

Trochę liczb

Zrzut ekranu 2016-08-31 o 15.11.45Czas na podsumowanie. Podczas projektu, czyli w okresie 1-31 sierpnia przejechałem 2 443,8 km.

Wg Strava, która ładnie i dokładnie wszystko pomierzyła i zapisała. Przewyższeń na płaskim jak stół Mazowszu nastukałem ponad 5 km, co jest dość zaskakującym wynikiem.

Tomasz_Puchalski_luźna warka 4 remake_203-EditŚrednia prędkość wszystkich jazd, w tym 80% solowych wyniosła ok. 29,5 km/h co mnie w zupełności satysfakcjonuje.

Oczywiście spaliłem jakieś dziesiątki tysięcy kalorii, przyznam jednak ze zjadłem również sporo pysznych jagodzianek, wypiłem setki litrów wody z cukrem i kilka gałek lodów. No dobrze, kilkanaście gałek 🙂

I tak zupełnie na koniec. Razem z Baśką mamy dzisiaj 88 lat. Mam nadzieje, że na naszą setkę, czyli już za 6 lat też coś napiszę o wspólnym kręceniu.

Tomasz_Puchalski_luzna warka vol6_1001-EditTymczasem korzystając z pogody, czasu i z prawdziwego afektu do kolarstwa szosowego co prawda juz nie w ramach projektu, ale jadę na „codzienną szosę”. Warto 🙂

* podczas całego projektu na szosie nie byłem 3 razy, jeden dzień strasznie lało, drugiego dnia suszyłem buty, a trzeciego miałem przerwę. Bo nie chodzi o to, żeby na starość się samemu zabić z powodu własnego projektu, prawda? 🙂