Poniedziałek. Noo, mogę w końcu trochę odsapnąć :)

tomaszpuchalskicom_bsw_vt_2016_217-editWiem, jestem małpa. Wy pewnie czytacie ten wpis w środku poniedziałkowego, szarego i być może nieciekawego dnia w biurze. Na moje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że dzisiaj mogę odpocząć gdyż bardzo pracowicie spędziłem 3 dni weekendu, bo sesje zaczęły się już w piąteczek… :)

British School Warsaw. Mój ulubiony warszawski Hogwart, dla którego mam przyjemność realizować sesje fotograficzne, wizerunkowe, wspierające marketingowe działania Pani Magdy i Joanny.

tomaszpuchalskicom_bsw_vt_2016_189-editTym razem – zdjęcia sportowe! Wszystko dlatego, że BSW gościło inne szkoły z grupy i rozgrywano międzynarodowy turniej w siatkówce. Co to były za emocje! Co za gra!

Matt, szef PE (czyli po naszemu WueFu) podczas rozgrywki swoich Lads (po naszemu chłopaków) z drużyną Hiszpanów mało nie wyskoczył z Adidasów (po naszemu obuwia sportowego).

Ale trzeba przyznać, że chłopaki dźwignęli się z 0:1 na 2:1 w pięknym stylu, chyba trochę podpatrzonym u krajowych zawodowców, bo palce miałem na koniec obgryzione do kości 🙂

_raw5524-editSobota to z kolei zupełnie inny klimat. Coroczna impreza mikołajkowa (czylipo ichniemu St. Nicolas Party) mojego Klienta, kancelarii prawnej Weil.

Kancelaria amerykańska, uznana, prestiżowa, mam więc okazję ocierać się na obsługiwanych imprezach o VIP-ów, ważne postaci rynków finansowych czy polityki.

W sobotę ocierałem się o cudowne dzieciaki. Tak proszę Państwa, prawnicy mają dzieci 🙂 Wspaniałe, rozbrykane, nieśmiałe, jeszcze w pieluchach albo w koszulkach Barcy.

_raw5800-editPrzyznam się otwarcie – takie imprezy lubię fotografować najbardziej. Dzieci to osobny kosmos emocji, uniesień, wrażliwości.

Uwielbiam towarzyszyć im w takich momentach jak wejście Mikołaja czy zabawa z animatorkami. Fajne, naprawdę fajne kilka godzin, a organizacyjnie jak zwykle na 5+, mogę polecić adres „Mysia 3, Warszawa” 🙂

Po sfotografowaniu ostatnich wręczeń prezentów przez OhoHohoHo Mikołaja, w samochód i na Służewiec.

Tam, w lokalizacji biura pewnej firmy kilka godzin spędzonych z Panią Urszulą i jej sesją biznesową. Jeszcze będziemy o tym pisać, powiem tylko, że materiał jest, obróbka i ostateczne szlify jutro.

zrzut-ekranu-2016-11-27-o-21-30-46A niedziela od kilku tygodni przeznaczona była na sesję z Anią i Kasią, zawodniczkami crossfit, dziewczynami z tatuażami, sportsmenkami, you name it.

Nie znam się na tym, ale pewnie dopiero wymieniłem dwa z dwustu #hasztagów jakimi siebie opisują na Instagramie 🙂

Aaaa, uwaga. Ja też zacząłem być tam. W sensie, że na Instagramie.

Uczę się gadać tymi płotkami, małpkami, oznaczaniem i tagowaniem. Zapraszam oczywiście i proszę o wyrozumiałość, mam 50 lat i stary już jestem. To zupełnie nowa kuweta do ogarnięcia 🙂

zrzut-ekranu-2016-11-28-o-12-49-51A sama sesja? Oooo, działo się. Pamiętacie może ten wpis o zdjęciach Michała i kumpli? To teraz idąc za ciosem miałem w gościnnych progach Crossfit Dock okazję do fotografowania crossfiterek, kobiet w sensie.

To zupełnie inne doświadczenie emocjonalne i estetyczne niż zdjęcia z wielkimi samcami.

Z kobietami jest tak – są mięśnie, pot i łzy, podrzucają jakieś masakrycznie ciężkie sztangi a jednak pozostają w tym wszystkim kobiece, mają miłe dla oka krągłości, włosy w kitkę, no wiecie co mam na myśli 🙂

tomaszpuchalskicom_julacrossfitdock_009-editZdjęć powstało trochę, kilka naprawdę fajnych, na pewno jeszcze się nimi osobno pochwalę. Finałowe prawie 100 ujęć czeka na dzisiejszą post–produkcję.

Tymczasem płynnie przechodzę do ostatniej sesji zaplanowanej w ten pracowity weekend – świątecznej seszyn Julci, mojej co prawda jedynej ale na pewno najbardziej ukochanej wnusi.

tomaszpuchalskicom_julacrossfitdock_018-editJula – od razu się pochwalę, uśmiechała się też do mnie. Bo wiecie, na razie (a trwa to już prawie pół roku) ciągle oswaja się z siwym, brodziastym Dziadem.

Ale nie wczoraj! Wczoraj dostałem kilka prawdziwych uśmiechów 🙂

Skoro byliśmy już w przestrzeniach Docka, skoro rodzice trenują Crossfit, skoro Jula chyba tylko musi zacząć chodzić, żeby spędzać tam większość dzieciństwa – nie mogliśmy tego nie wykorzystać.

Udało się złapać wnusię w przerwach między poszczególnymi ćwiczeniami 🙂 Potem kilka klasyków w czapeczkach, na kocykach i voila, gotowe 🙂

_raw7067-editAha, zapomniałbym.

Podczas zmiany dekoracji, Ania i Jula wystąpiły razem. No i mamy. Najfajniejsze zdjęcie Juli ze sztangą, a mam nadzieję i Ani z dzieckiem 🙂

A wracając do tego „wolnego” poniedziałku… Prawda jest taka, że zaraz siadam do obróbki tych wszystkich zdjęć. Ot, taki on wolny. Ale nie narzekam, stay tuned!