Londyn iPhonem. Na piątkę z małym minusem.

Jestem fotografem, więc podróżowanie jest dla mnie zawsze związane z chwytaniem obrazów i emocji obiektywem aparatu. Londyn odwiedziłem dwa razy, pierwszy raz i drugi dłuższy opisałem właśnie w tych postach. W obu przypadkach, w odkrywaniu tego niezwykłego miasta towarzyszyła mi poważna lustrzanka, mój profesjonalny, pełnoklatkowy Nikon. 

Ponieważ jesteśmy świadkami rewolucji technologicznej, już w Rzymie zadawałem pytanie czy na pewno w fotografii w podróży niedługo nie wystarczy nam nowoczesny smartfon? Wtedy zakończyłem wpis stwierdzeniem, że dopóki fotografia będzie typowo pejzażowa, miejska, reportażowa – szerokokątny aparacik smartfona powinien „dać radę”.

Co innego z portretem albo ujęciami, w których z jakiegoś powodu zależeć nam będzie na tzw. małej głębi ostrości. W tych przypadkach (do tej pory) cechy konstrukcyjne, malutkie matryce, obiektywy o małych ogniskowych (dające w efekcie obrazowanie szerokokątne) nie nadawały się specjalnie do zdjęć portretowych. 

Tymczasem nowe flagowe smartfony posiadają już dwa obiektywy (a nawet 3) w tym jeden o ogniskowej zbliżonej do klasycznych standardowych „pięćdziesiątek” znanych z analogowych czy cyfrowych lustrzanek. A to, plus inteligentne rozmywanie tła daje nam narzędzie do kreowania bardzo przyjemnych zdjęć z małą głębią ostrości i plastyką bliską portretowym obiektywom. 

Będąc krótko posiadaczem iPhone X (potaniał po wejściu XS na tyle, że mogłem sprzedając całą makulaturę sobie go w końcu kupić :)) postanowiłem, że na kolejne odwiedziny Londynu już nie zabiorę Nikona a tylko telefon. Ten wpis nie ma charakteru jakiegokolwiek poważnego testu, ale zebrane przemyślenia poniżej:

  • tryb portretowy naprawdę działa, w większości przypadków ze świetnym efektem małej, plastycznej głębi ostrości
  • drugi obiektyw o ogniskowej ok. 51 mm (tzw. ekwiwalent pełnej klatki/35 mm) przydaje się również podczas zdjęć pejzażowych, dobry, szybki dwukrotny zoom 
  • tryb portretowy działa też świetnie w przypadku przedniej kamery, więc selfie mogą wyglądać fajnie i ciekawie
  • w przypadku małej ilości światła jakość obrazu niestety nie powala. Tu jednak wielkość matrycy jest kluczowa i szum wyższego ISO niestety jest zauważalny, a sam JPG, który stara się go usunąć powoduje, że obraz jest mocno plastikowy i nadmiernie pozbawiony szczegółów. To akturat dość mocne rozczarowanie
  • nie ma specjalnej różnicy (dla której chciałoby się fotografować wyłącznie w ten sposób) pomiędzy zdjęciami robionymi w JPG (HEIC) a tymi przetworzonymi z RAW (DNG) w programie – na przykład Adobe Lightroom CC Mobile. 

Powyższe jest oczywiście subiektywnym, technicznym podsumowaniem najważniejszych cech aparatu fotograficznego dostępnego w iPhoneX. Nie uwzględnia faktu, że tymże mogłem również zapłacić za kawę (boskie ApplePay), nawigować Google Maps czy po prostu mieć ten „aparat fotograficzny” po prostu pod ręka, w kieszeni spodni. 

Jak zwykle, i w tym przypadku fotografowaniem telefonem to oczywiście kompromis. Autofocus nie jest tak szybki jak w lustrzance, obiektyw nie jest tak jasny jak w kilku moich stałkach, dostępne wysokie wartości ISO bez żadnego poważnego szumu – po prostu są.

Ale rewolucja się zaczyna. Za rok czy dwa, te wady mogą zniknąć. Wyjazd na wakacje bez lustrzanki będzie wyborem coraz większego grona osób. A przecież w ogóle nie wspomniałem, że fajnym zdjęciem mogłem się niemal natychmiast pochwalić na Facebook czy Linkedin, prawda? 😎😊

A tak już zupełnie na koniec – pamiętajcie, że dobre zdjęcie powstaje w głowie. A czym jest potem zarejestrowane, to już trochę wtórne. Nawet najlepszy aparat nie zrobi sam zdjęcia. Dlatego też – rozglądajcie się, bądźcie uważni na kolor, światło, ludzi. Obserwujcie i róbcie zdjęcia najpierw w głowie 🙂