Wczoraj po raz pierwszy w życiu przejechałem na rowerze ponad 300 km. Dokładnie 315, a jak ktoś ciekaw szczegółów, to wszystko znajdzie na Stravie.
Zanim przejdę do meritum wpisu, chciałbym podziękować „Girls on bike” za pomysł, zaproszenie i „moderowanie” wycieczki, Michałowi za centrowanie koła w warunkach polowych, a mocniejszym wszystkim za koło. Mimo kraksy, bolącego tyłka – było super, będę to powtarzał.
Przygotowania do wyprawy, poza oczywiście sprawdzeniem roweru i zabraniem odpowiedniej ilości batonów, pieniędzy, dętek, etc. dotyczyły również sprzętu fotograficznego, który miał zapewnić reportaż z tego eventu.
Z oczywistych powodów nie da się ani zabrać ani tym bardziej używać podczas jazdy lustrzanki cyfrowej, pozostawało jak zwykle zdanie się na możliwości kamerki sportowej, w moim przypadku SJ6000.
Pisałem już wcześniej o pierwszych testach tejże, tym razem zdjęcia robiłem od 6 rano do 21 w nocy. Można śmiało powiedzieć, że pierwsze, intensywne sprawdzenie możliwości sprzętu, tym razem również wydajności baterii.
Mam ich 3, i okazało się, że przy rozsądnych korzystaniu, wyłączaniu kiedy nie była potrzebna, ten komplet zapewnił mi prąd do samego końca.
Zdjęć powstało ponad 340, po selekcji i wywaleniu nieudanych lub dubli zostało do obróbki ok. 140.
Całkiem sporo jak na mnie, ale ponieważ event jest towarzyski, jechało ponad 20 osób, chciałem zostawić również ujęcia o charakterze „pamiątkowym”. Nie byłbym sobą, gdybym nie próbował zrobić kilka kadrów bardziej klimatycznych, mam nadzieje, że je odnajdziecie w galerii poniżej…
Co do jakości materiału jaki „schodzi” z matrycy SJ6000, tu niezmiennie mam sporo zastrzeżeń, chciałbym przesiąść się na sprzęt o dobrej, fotograficznej matrycy. Zanim to jednak nastąpi, będę podczas kolejnych wypadów na rower trenował i ćwiczył kadrowanie, operowanie małą kamerką w sposób zapewniający najlepsze kadry.
Bo ktoś wczoraj wspominał o pomyśle pojechania do Krakowa, a jak się zagoi mój tyłek, to kto wie, kto wie 🙂
You must be logged in to post a comment.